wtorek, 1 października 2013

Zarażona

Pan Bóg przeprowadził się na slumsy.

Z całym dobytkiem na szczekającej przyczepce ruszył na pustynię. Minął ostatnie drzewo po prawej, z rozpędu pokonał śmieciowy kanion z dwoma zesztywniałymi kotami po lewej. Zgrabnym slalomem wyminął tęczowo wyprażone sterty niewiadomo-czego. W dwa dni sklecił domek z blachy i sprytnie zaplecionej suszonej trawy. Ściany wytapetował kolorowymi gazetami – zapach takiego luksusu dobrze się komponuje z osiołkiem czekającym przed wejściem.

Pan Bóg mieszka na slumsach.

Uwielbia orzeźwiająco chłodne poranki tchnące nadzieją. Rozczulają go zachody słońca, gdy ogląda je z piaskowo-śmieciowych gór, obwieszony dziećmi krzyczącymi mu do ucha. Wtedy nawet wszy mu niestraszne. Nerwowo przygryza palce, gdy widzi wracających po zmroku do domu sąsiadów. Czasami zasypia trochę niespokojny, przy kołysance z wystrzałów.

Pan Bóg każdego dnia spaceruje po slumsach.

Uczy dzielić się swoimi pięcioma ciastkami z tygodniowego przydziału. Rozdaje żółte ulotki zapraszające na niedzielną Eucharystię. Zaczepia dzieci, aby wśród śmiechu i łaskotania przemycić zaproszenie do Oratorium. Otoczony grupką głodem zaspanych psów odwiedza i błogosławi domy. Umierającą młodą kobietę czule głaska, wysłuchuje i spogląda kątem oka na trójkę jej dzieci. Przymierającego z głodu ojca rodziny karmi nadzieją.

Pan Bóg kocha slumsy.
           A ta miłość jest zaraźliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz